Nieustannie stajemy przed wyborem, czy skłonić się do refleksji, czy może jednak czy wykonać skłon w stronę życia, akceptując własną naturę z ogromem niedomówień i niejasnych ścieżek, które przewodzą impulsy elektryczne, by pod ciągłym napięciem, w obliczu nadziei na pograniczu szaleństwa, dać sobie kolejną szansę na błędy w trakcie działania, na poczucie niezadowolenia i niezaspokojoną próżność, która tak pięknie napędza konsumpcjonizm, a z ambicji czyni natomiast jeden z elementów, który scala mikro i markogospodarkę w organizm działający przeciwko społeczeństwu dla jego korzyści.
Kilka myśli z Twojej recenzji przykuło moją uwagę. Pierwsza: uodpornienie na treści pewnego typu (przemoc, brutalność), druga: schematyczność w opisywaniu danej grupy, czy w końcu nagromadzenie zbyt wielu ciężkich tematów. Uodpornić się bardzo łatwo, co niestety dla tego typu książek nie jest dobre, bo czytając, gubimy ten "nerw" odbiorcy. Coś, co miało nas zszokować może okazać się przewidywalne i wręcz niesmaczne. Schematy - z jednej strony oczekiwane (bo tak przecież jest), ale z drugiej irytacja (czy tak być musi?) Znam informatyków, którzy nie są nerdami i potrafią nawiązać normalne relacje. Znam też takich, którym porno jednak uszami wychodzi... No, misz-masz:) Ciężkie tematy wsadzone do jednego worka i wymieszane - nawet zgrabnym piórem - czasem po prostu męczą. Ciekawie piszesz, może po jakiś inny tytuł Bondy kiedyś sięgnę.
Nie jest on doskonały, bo łapie jeszcze zmiany awatara, ale to z powodu eksperymentalnej formy tej funkcji. To tylko pierwszy krok w stronę zmian zmierzających do promocji Klubu czytelnika. I sprawienia, żeby był on bardziej czytelny i żeby łatwiej było odnaleźć wszystkie informacje :-)
Człowiek wyruszył na spotkanie innych światów, innych cywilizacji, nie poznawszy do końca własnych zakamarków, ślepych dróg, studni, zabarykadowanych ciemnych drzwi.
Świetna recenzja. Oglądałam ekranizację i jak to w takich razach bywa "spłaszczyła" zapewne dzieło literackie.
Zresztą znam tylko jedyny przypadek, kiedy ekranizacja była lepsza od książki, to "Lokator" Polańskiego.
W przypadku twórczości Olgi Tokarczuk, żaden reżyser nie mógłby sprostać. Tak sądzę. Wyłącznie słowo pisane może oddać całą gamę emocji i wrażeń zawartych w treści książki. Jest to efektem przekazu Autorki, wynikającego z wrażliwości, ostrości postrzegania, intelektu, miary problemu zawartego w temacie.