Menu
Gildia Pióra na Patronite

Poprawna, ale nie porywająca

Radek Ziemniewicz

Radek Ziemniewicz

Katarzyna Bonda jest znaną autorką powieści kryminalnych. To moja pierwsza książka jej autorstwa. Muszę przyznać, że już rozumiem jej fenomen, mimo że nie do końca jestem przekonany czy to moja bajka. Książka splata ze sobą wątki pedofilii, porwań, szantażu, skandali, zaginięć nastolatków, pornografii, przemocy, seksu i brutalności. I to nagromadzenie tematów ciężkiego kalibru widzę jako pewną trudność w odbiorze tej książki.

Teksty z obrazami - Poprawna, ale nie porywająca - Radek Ziemniewicz
Poprawna, ale nie porywająca - Radek Ziemniewicz

Nie ukrywam, że na wyżej wymienione tematy trzeba po prostu umieć pisać. Wymaga to odwagi i przejścia do tzw. sedna. Opis brutalnego czynu, jeśli już pojawia się w książce, może napędzić akcję i wywołać określone emocje, ale może też pogrążyć pisarza. Na pewno Katarzyna Bonda umie pisać o tych trudnych wydarzeniach i sprawach.

Sam świat przedstawiony książki jest złożony. Wiele miejsc i postaci buduje logiczną całość. Jesteśmy w połączonych dwóch mieszkaniach emerytowanego wojskowego, w mieszkaniu Poli i Kokoszy, wielokrotnie odwiedzamy hostel Zakamarek. Wszystko łączy ze sobą osoba detektywa Jakuba Sobieskiego. Mamy też dyrektorkę szkoły, łowców pedofili, grupę zbuntowanych nastolatków, zatroskanych rodziców, reżysera o oskarowej randze. Nie mam uwag co do talentu w budowaniu tego świata.

Czegoś jednak jest tutaj za dużo, i czegoś tu też brakuje...

Za dużo jest ciężkich tematów. Uwaga czytelnika rozproszona jest między wiele trudnych wątków. Wymieniłem je już na wstępie. Autorka potrafi o tych tematach pisać, ale z powodu ich mnogości po pewnym czasie uodparniamy się na nie. Tak jakby z powodu ich natłoku kolejne sceny, mimo że nadal brutalne, nie szokują, więc trzeba sięgnąć po silniejsze środki. Dawka rośnie, ale efektu już nie ma. Fakt, scena, gdy Mugi budzi się w piwnicy, zmroziła mi krew w żyłach. Ale czy była potrzebna? Wniosła coś do akcji poza szokiem? Nie jestem pewien. Tym bardziej, że wątek Amelii, jak i samego oprawcy, zupełnie nie jest dalej poprowadzony.

To, czego książce brakuje, stanowiłoby naturalny balans do tego, czego jest za dużo. Zabrakło mi w Na uwięzi emocjonalnego wglądu w głównego bohatera. Detektyw na początku ma zaprzątniętą głowę swoim dzieckiem, które porwała matka. I widać tam uczucia i przeżywanie tego wydarzenia. Gdy wchodzi nowe zlecenia odnalezienia zaginionej nastolatki, Stefy, ten wątek się kompletnie ucina. I jakby odcina się nasz detektyw. Nie przeczę, jest konkretny, rzeczowy, próbuje rozwikłać sprawę, ale brakuje mi jego emocji wyrażonych w jakikolwiek sposób. Czy myśli o swoim dziecku? Czy szokują go szczegóły sprawy? Jak to przeżywa, jak odreagowuje?

Może postać Kuby Sobieskiego ma być kreowana na twardziela, ale ten wewnętrzny świat, który każdy z nas ma, w przypadku głównego bohatera stanowi niebagatelne źródło wiedzy o nim samym, a także o tym, co akurat się dzieje w opowiadanej historii.

Rozśmieszył mnie także pewien szczegół. Dotyczy on informatyka zatrudnionego przez naszego detektywa. Jest to bardzo stereotypowo ujęta postać w tej książce: haker, który nie wychodzi ze swojej jaskini i ogląda mnóstwo pornografii. Wiadomo, nie może poznać kobiety, bo jest informatykiem, więc ratuje się tym, co ma w zasięgu. Kilkukrotnie podkreślone jest, że Merkawa jest - cytuję - zbokiem, ale świetnym specjalistą. Tak jakby koniecznie trzeba było o tym przypominać czytelnikowi, gdy pojawia się jego imię.

Może to też budzi mój niedosyt. Postaci są poprawne, ale nie porywające. Detektyw jest metodyczny. Informatyk - oczywiście haker i ogląda porno. Nastolatki - zbuntowane i brutalne. Główny śledczy policji - karierowicz. Rodzice - nie rozumieją dzieci, niewiele o nich wiedzą. Chyba tylko dyrektorka szkoły zaskoczyła mnie parę razy swoimi wyborami i inicjatywami.

Sama książka do ostatnich stron trzyma w napięciu. Rozwiązanie wszystkich zagadek pojawia się na samym końcu. Pojedyncze wątki nie zostały wyjaśnione, ale to, co stanowiło trzon historii, znalazło swój koniec. Mam mały problem z zakończeniem, ponieważ wątków jest tak wiele, że zgubiłem wśród nich rozwiązanie zaginięcia Stefy... Po prostu nie pamiętam, jak ten wątek się kończy. Wiem, że wszyscy wiedzą, co się stało, ale nie mogę sobie przypomnieć, czy wróciła do domu i wszyscy są cali i zdrowi. Może to nie zostało wyjaśnione...

Nie ma diabelskich dzieci. Omen nie istnieje […]. Są tylko niekochane, zaniedbane i przedwcześnie uwikłane w brudne gry dorosłych.

W książce zabrakło mi nieco więcej refleksyjności jak powyższa. Z prawie 350 stron nie dało się wyłuskać wiele cytatów. To o niczym nie przesądza, ale poza wartką akcją, niewiele w niej było momentów, gdzie można było się zatrzymać i zastanowić. Zatrzymać, bo książka zadała intrygujące pytanie. Pozwoliła się wgłębić w jakiś temat mimowolnie. Że przeszliśmy przez to morze brutalności i choć na chwilę zastanowiliśmy się nieco dłużej nad jakimś sensem. Nad jakąś odpowiedzią.

57 233 wyświetlenia
805 tekstów
81 obserwujących
  • Agnieszka W.

    18 April 2024, 18:55

    Kilka myśli z Twojej recenzji przykuło moją uwagę. Pierwsza: uodpornienie na treści pewnego typu (przemoc, brutalność), druga: schematyczność w opisywaniu danej grupy, czy w końcu nagromadzenie zbyt wielu ciężkich tematów. Uodpornić się bardzo łatwo, co niestety dla tego typu książek nie jest dobre, bo czytając, gubimy ten "nerw" odbiorcy. Coś, co miało nas zszokować może okazać się przewidywalne i wręcz niesmaczne.
    Schematy - z jednej strony oczekiwane (bo tak przecież jest), ale z drugiej irytacja (czy tak być musi?) Znam informatyków, którzy nie są nerdami i potrafią nawiązać normalne relacje. Znam też takich, którym porno jednak uszami wychodzi... No, misz-masz:)
    Ciężkie tematy wsadzone do jednego worka i wymieszane - nawet zgrabnym piórem - czasem po prostu męczą.
    Ciekawie piszesz, może po jakiś inny tytuł Bondy kiedyś sięgnę.

    • Radek Ziemniewicz

      20 April 2024, 19:09

      Podoba mi się określenie "nerw odbiorcy" i zgadzam się, że zadaniem autora jest sprawienie, aby czytelnik go nie zgubił, żeby się nie znieczulił przedawkowaniem tematu.

      Co do samej autorki, z mojej strony próbka na razie jest mała. Możliwe, że na fali fenomenu sięgnę jeszcze po coś. W sumie fajnie byłoby się dać zaskoczyć. Może kolejna pozycja okaże się zupełnie inna od tej :-)

  • Bianka97

    18 April 2024, 15:48

    Podoba mi się Twoja recenzja, ale styl Bondy to już nie bardzo. :) Kryminały używam do relaksu, dlatego wybieram klasykę lub powieści Charlotty Link. :)

    • Radek Ziemniewicz

      20 April 2024, 19:10

      Dziękuję! Jest coś, co polecasz szczególnie, po co warto sięgnąć spod pióra Charlotty Link?

    • Bianka97

      20 April 2024, 19:27

      Do tej pory przeczytałam 9 jej powieści. Wszystkie bardzo mi się podobały. Historie bardzo różne i zaskakujące zwroty akcji, a przede wszystkim niespodziewane zakończenia. Największe wrażenie zrobiła na mnie "Ciernista róża" w której sporo jest historii z II wojny światowej. Również "Drugie dziecko" ma odniesienia do wojny. Z racji moich zainteresowań, połączenie historycznych wydarzeń z kryminalną intrygą jest wyśmienite. Ale fajnie się czyta też "Dom sióstr", "Nieproszony gość" czy "Obserwatora". Teraz będę czytać "Wielbiciela". Myślę, że któraś z tych książek przypadłaby Ci do gustu.

    • Radek Ziemniewicz

      20 April 2024, 19:30

      Dzięki! Zorientuję się, co jest u mnie dostępne i na pewno podzielę się wrażeniami :-)