Chciałabym już za Tobą nie tęsknić. Ale nie potrafię. Każdego wieczoru patrzę w niebo w nadziei, że to tylko zły sen. Potem uświadamiam sobie, że to rzeczywistość. Pojedyncza łza spływa po policzku. Serce zaczyna bić jak oszalałe, zupełnie jakby walczyło o życie. Oddech staje się urywany. Ciało bezwładnie opada na pościel. Czuję jak serce rozpada się na milion kawałeczków. Nadal szumią mi Twoje słowa, które tak bardzo mnie zraniły. Słyszę każdą obietnicę, każde kłamstwo. Widzę Twoją Twarz we wspomnieniach. Przywołuję z pamięci wspólnie spędzone chwile, spacery, rozmowy, wszystkie komiczne sytuacje. Mam wrażenie, że jesteś obok. Czuję Twój zapach, dotyk, słyszę melodyjny śmiech. Ale to tylko kłamstwo, które podsuwa mi wyobraźnia by mnie zranić. Łzy płyną nieustannie. Czuję, że brakuje mi sił a jednak walczę. O co? O życie. Chcę zapomnieć, choć nie jest to łatwe. Chcę nie czuć bólu, odtrącam go, ale on zawsze znajduje drogę powrotną. Wraca silniejszy i bardziej stanowczy. Ciężko mi z nim walczyć. Dlaczego to czuję? Przecież miłość nie istnieje. A może przez cały ten czas się okłamywałam. Jak wyzbyć się tego uczucia? Ono musi zniknąć. Skoro nie mogę być z Tobą to muszę je zniszczyć. Tylko tak mogę przeżyć kolejny dzień.