Menu
Gildia Pióra na Patronite

Spacer :\

Po południu postanowiłam się przejść. Szłam ulicami mojego miasta patrząc na zabieganych ludzi. Ktoś biegł do pracy, domu, na pociąg. Nikt nie patrzył na mnie... to dobrze. Wyglądałam okropnie. Podkrążone oczy z braku snu, rozmazany makijaż po całym dniu, wygniecione już spodnie i przylegający do ciała top. Włosy puszczone luzem powodując totalny nieład na głowie oraz uśmiech na twarzy. Chwila! Jaki uśmiech?! Przecież już dawno zszedł on z mojej twarzy dając miejsce czemuś co pokazuje "Jest świetnie.", "Dam sobie radę, jak zawsze.", "Ja, smutna? Przewidziało Ci się.". Weszłam do pierwszego lepszego sklepu kupując jakiś napój energetyzujący i poszłam usiąść na jakąś ławkę w parku. Popijałam ten napój i czuła ogromny ból. Nie wiedziałam od czego. Zupełnie jakby taki... wewnętrzny. Ale nie że bolały mnie brzuch czy coś... to było zupełnie tak jakby serce uderzało z całej siły o żebra a oddech powoli zanikał. Co go spowodowało? A tak! Już wiem. To On. Był tam. Zupełnie jakby nigdy nic. No tak... bo niby jest ok. On zachowuje się jakby nic się nie stało... ale ja tak nie umiem. To nadal boli. Za każdym razem jakiś pojedyncze zdania, słowa... a gdzie te długie rozmowy, spacery? Dlaczego nie umiałam iść według drogowskazów życia i pójść złą drogą? Czemu nie posłuchałam się nauczyciela? No tak.... zawsze zbuntowana...

297 wyświetleń
7 tekstów
0 obserwujących
Nikt jeszcze nie skomentował tego tekstu. Bądź pierwszy!