Gdyby rozedrzeć mnie na wskroś,
By zobaczyć moje splątane wnętrzności
Gdyby rozciąć mnie od obojczyków w dół
Można by dojrzeć korzenie samotności
Skręca mnie od środka, plądruje
Oplata moje naczynia krwionośne
Piszczele, płuca, krtań, mięśnie i stawy
Uderzenia serca płytkie, bezgłośne
Gdyby otworzyć fragment czaszki
Kraniektomią dostać się do wnętrza głowy
Dostrzec by tam można chroniczny brak uczuć
O czułości i wzruszeniach też nie ma mowy
Słowem ostrym jak skalpel
Otwierając wszystkie moje stare blizny
Wypchana jestem jak martwe trofeum
Dzięki formalinie Chanel nie czuć zgnilizny