Celebrował wczesny letni poranek, siedząc na balkonie w ulubionym fotelu, z kubkiem świeżo zaparzonej, aromatycznej, gorącej kawy.
Obserwował sąsiadów, jak każdy z nich rozpoczyna nowy dzień. Ubawił go widok psa, który ewidentnie nie słuchał się swojego pana, a z rozkoszą tarzał się w kałużach, z szyderczo wywalonym jęzorem.
Było po nocnej burzy, w powietrzu unosił się zapach skoszonej trawy, deszczu, kurzu, geosminy. Zewsząd dochodził też aromat porannej kawy, papierosowego dymu.
Siedział w zamyśleniu, gdy nagle poczuł dotyk. Zadarł głowę. Zobaczył jej uśmiech. A twarz musnęły mu dwie prawie nagie piersi, bo muśnięte jedynie woalem koszuli. Nachyliła się nad nim, mówiąc: "dzień dobry" i złożyła na ustach powitalny pocałunek.
Uśmiechnął się. Tym bardziej, że z okolicznych balkonów dostrzegał spojrzenia kierowane w ich kierunku.
Sylwia Pryga