I często ci, którzy cię będą trzymać w zatoce, znajdą świetne usprawiedliwienie, żeby cię nie wypuścić. Najsmutniej, gdy sami w to uwierzą.
Mam anegdotę z dzieciństwa, gdy spędziłem dzień u znajomych rodziców. Ich syn miał rower, na którym nauczyłem się jeździć. Zafascynowany, chciałem jeździć dalej, ale mój nowy kolega powiedział, że już nie mogę więcej na nim jeździć. Zaskoczony zapytałem, dlaczego. Wyjaśnił mi, że rower od jeżdżenia zardzewieje...
Ale to tylko historia sprzed dekad. Żeglowanie to już poważniejsza sprawa. Wiatru w żagle! :-)
Ja bym dodał - naucz się ufać przede wszystkim sobie, naucz się budować zaufanie do samego siebie i własnej intuicji, empatii i wrażliwość. I nie myśl, że empatia i wrażliwość oznaczają, że musisz być dobrym człowiekiem dla wszystkim, oznaczają, że powinieneś być dobry przede wszystkim dla samego siebie.
... ech, Elizo... czasami mam wrażenie, że najlepszym wyjściem jest „Bogu świeczka, Diabłu ogarek”, i więcej na nich nie zwracać uwagę... gdyby tylko i oni chcieli więcej się mną nie interesować, do życia nie wtrącać...
Słyszałem, chyba wczoraj, że wywiad ma się pojawić, w zasadzie to dobrze, że ktoś postanowił przeprowadzić wywiad z drugą stroną, może uda mi się przesłuchać w całości, dzięki za link