Siedziałam na ławce obserwując jak w pobliskiej piaskownicy bawiły się dzieci. Zjeżdżały na ślizgawce, bujały się na huśtawkach, lepiły babki. Dwóch chłopców pokłóciło się lekko o ważniejszą formę zabawy. Nie atakowali się, lecz usilnie przekonywali do swoich poglądów. Karol chciał rzeźbić w piasku, Bartuś biegać na linkach.
Przyszedł też Paweł, ten, który niedawno zabrał Bartkowi wiaderko. Zaczął go szykanować, wyśmiewać, mówić, że "mięczak, baba, niezdara". Drugiego próbował na siłę odciągnąć, przekonywać do siebie.
- Chodź, nie baw się z nim. Nie zasłużył na to - krzyczał. - Chodź ze mną pobawimy się w piaskownicy jak chciałeś. Zbudujemy pałac. On niech zostanie sam, bo nikt go nie lubi. - Krzyczał ze śmiechem, drwiną, pogardą - pokazywał palcami.
Zaatakowany chłopiec próbował się [...]