Autor
Mazamine
Na ruchomych schodachDwie osobne twarzeNa ruchomych schodachPołączone jednym bólemWśród tysięcy innychTylko one zostają w pamięciZnękane duże oczyI błyszcząca rozpaczNienawiść została wyrytaW skrzywieniu wargGorycz rozmyta we łzachTargane namiętnościamiZwichrzone czarne włosyPobłyskują mściwieNa ruchomych schodachCisza zastygła w kościachGdy schody się zatrzymałyNie, nic się nie stałoTo tylko awaria prądu1 zeszyt
Na ruchomych schodach
Dwie osobne twarzeNa ruchomych schodachPołączone jednym bólemWśród tysięcy innychTylko one zostają w pamięciZnękane duże oczyI błyszcząca rozpaczNienawiść została wyrytaW skrzywieniu wargGorycz rozmyta we łzachTargane namiętnościamiZwichrzone czarne włosyPobłyskują mściwieNa ruchomych schodachCisza zastygła w kościachGdy schody się zatrzymały
Nie, nic się nie stałoTo tylko awaria prądu
Reklama
Wsparcie na Patronite
Gdy samotność boli tak,że wyciska z oczu łzy;Gdy ucieka teraźniejszość,obudzona przez sny;Gdy w gąszczu wspomnień,znika nadziei blask...Wtedy szukam twojej twarzy,w której znamię wyrył czas...I odchodzę w milczeniu,wiedząc, że wciąż toczy sie świat...1 zeszyt
Gdy samotność boli tak,że wyciska z oczu łzy;Gdy ucieka teraźniejszość,obudzona przez sny;Gdy w gąszczu wspomnień,znika nadziei blask...
Wtedy szukam twojej twarzy,w której znamię wyrył czas...
I odchodzę w milczeniu,wiedząc, że wciąż toczy sie świat...
Utuliłam do snu swoje dzieciństwo,Cichutko nucąc kołysankę.Zamknęłam skrzynię skarbówI pudełko niespodzianek.Porcelanowe lalki wytrzeszczały szklane oczy,W równym rządku usadzone pod ścianą.Pluszowe misie schowałam,Niech leżą posłusznie w kartonie,Nie warto się przecież wychylać.Zakochani poruszają się w takt cichutkich dźwięków,Co płyną z pozytywki.Dwie figurki obracają się niespiesznie,Nie znają innych kroków,Tylko do tej muzyki potrafią tańczyć.Skrzypią stare drzwi strychu,Gdy je za sobą zamykam.Niech bajki tam pozostaną,Tutaj trwa przecież życie!
Miłość jest jak bajka, tylko od końca czytana...Zaczyna się pięknie i smutno kończy...2 zeszyty
Miłość jest jak bajka, tylko od końca czytana...Zaczyna się pięknie i smutno kończy...
PIĄTA PRÓBA WIARYUciekam do przyszłościOkłamując wyobraźnięWciąż snując nowe planyDo dzisiaj niespełnionePrzestałam liczyć marzeniaPrzy piątej próbie wiaryChciałabym iść bez obaw,Że zostanę wyśmianaKażdy mój krok niepewnyPrzynosi niechlubne wspomnieniaKtórych nie mogę zniszczyćZapijam teraźniejszośćSnami o czasach przyszłychGdy wreszcie one przyjdąZamilkną niedoszłe prawdySmagane wiatrem zgryzotyBo tylko przyszłe dniPozwalają przeżyć dzisiaj
PIĄTA PRÓBA WIARY
Uciekam do przyszłościOkłamując wyobraźnięWciąż snując nowe planyDo dzisiaj niespełnionePrzestałam liczyć marzeniaPrzy piątej próbie wiaryChciałabym iść bez obaw,Że zostanę wyśmianaKażdy mój krok niepewnyPrzynosi niechlubne wspomnieniaKtórych nie mogę zniszczyćZapijam teraźniejszośćSnami o czasach przyszłychGdy wreszcie one przyjdąZamilkną niedoszłe prawdySmagane wiatrem zgryzoty
Bo tylko przyszłe dniPozwalają przeżyć dzisiaj
KOLORY ISTNIENIARozpacz zbudowana jestZ kolorowych szkiełekKażde pękniecieTo niespełnione marzeniaWyśmiane pragnieniaSmutek jest bladyI jednolityLśniący od łezNiczym tafla jezioraOdbija promienie nadzieiTworząc delikatną poświatęZa to rozpacz lśniPaletą stu barwNiczym stara prostytutkaMocno wymalowanaBy zakryć czasI obwieszona ozdobamiŻałosnaI jakże wzruszającaW swej nadziei2
KOLORY ISTNIENIA
Rozpacz zbudowana jestZ kolorowych szkiełekKażde pękniecieTo niespełnione marzeniaWyśmiane pragnienia
Smutek jest bladyI jednolityLśniący od łezNiczym tafla jezioraOdbija promienie nadzieiTworząc delikatną poświatę
Za to rozpacz lśniPaletą stu barwNiczym stara prostytutkaMocno wymalowanaBy zakryć czasI obwieszona ozdobamiŻałosnaI jakże wzruszającaW swej nadziei
Istniejąc w twej dłoniMoje życieWypisane na twej dłoniKażdy smutekI zwątpienieSkryte zostałyW głębokiej bruździeTa blizna obok kciukaPamiątka po depresjiZ dzieciństwaPlaster na małym palcuKryje moje łzyPłynące nieprzerwanieMoje życieWyznaczone odciskamiPowoli żegnam sięZ twą dłoniąBo nie ma już na niejNiewinnie czystego miejscaNa więcej moich ranBędę szukać kolejnej dłoniJeszcze bez życia1
Istniejąc w twej dłoni
Moje życieWypisane na twej dłoniKażdy smutekI zwątpienieSkryte zostałyW głębokiej bruździeTa blizna obok kciukaPamiątka po depresjiZ dzieciństwaPlaster na małym palcuKryje moje łzyPłynące nieprzerwanieMoje życieWyznaczone odciskamiPowoli żegnam sięZ twą dłoniąBo nie ma już na niejNiewinnie czystego miejscaNa więcej moich ranBędę szukać kolejnej dłoniJeszcze bez życia
Rok samotnych kieliszkówZ samotnym kieliszkiemW dłoniŚledzę czarne nieboRozjaśniane wciążKolorowym wybuchemFajerwerkówZaglądają do oknaŚmiejąc się z mojejSamotnościZe swoją barwnąUłudą szczęściaKpią z pustego kieliszkaWciąż od nowa pełnegoW radiu trwa dalej muzykaDrażniąca ucho lekkościąUkryję ucho pod kołdrąJak robiłam to zawszeI jak będę robićTen rok niczym się nie różniłMoże tylko byłoWięcej samotnych kieliszków
Rok samotnych kieliszków
Z samotnym kieliszkiemW dłoniŚledzę czarne nieboRozjaśniane wciążKolorowym wybuchemFajerwerkówZaglądają do oknaŚmiejąc się z mojejSamotnościZe swoją barwnąUłudą szczęściaKpią z pustego kieliszkaWciąż od nowa pełnegoW radiu trwa dalej muzykaDrażniąca ucho lekkościąUkryję ucho pod kołdrąJak robiłam to zawszeI jak będę robićTen rok niczym się nie różniłMoże tylko byłoWięcej samotnych kieliszków
Melodia złamanych skrzydełUleczyłam swoje skrzydłaKtóre ściąłeśJednym słowemZnów podniosłam się do lotuBy dać wiarę w siłę spojrzeńDziś poczułam nowy wiatrKtóry podwiał mi sukienkęW mojej duszy teraz graInna nuta, dźwięki miękkieNie odbierzesz mi nadzieiKtóra tworzy dziś przetrwanieA gdy zechcesz podejść bliżejZniszczy cię skrzydłoDawniej złamane
Melodia złamanych skrzydeł
Uleczyłam swoje skrzydłaKtóre ściąłeśJednym słowemZnów podniosłam się do lotuBy dać wiarę w siłę spojrzeńDziś poczułam nowy wiatrKtóry podwiał mi sukienkęW mojej duszy teraz graInna nuta, dźwięki miękkieNie odbierzesz mi nadzieiKtóra tworzy dziś przetrwanieA gdy zechcesz podejść bliżejZniszczy cię skrzydłoDawniej złamane
Gdyby bolało bardziejnie byłoby mnie tutaj...Zamknięta wewnątrz bólułapię gwiazdy przez palcepłonę od ich blaskuuciekając do ognia...Zginę od niegoz uśmiechem szczęściana spalonej twarzy...
Gdyby bolało bardziejnie byłoby mnie tutaj...Zamknięta wewnątrz bólułapię gwiazdy przez palcepłonę od ich blaskuuciekając do ognia...
Zginę od niegoz uśmiechem szczęściana spalonej twarzy...
INNA SZTUKAPrzychodzisz spóźnionaZajmujesz miejsca zarezerwowaneNie dla ciebieI nie na ten seansTrzymasz w rękach programDo innego teatruTo film sensacjiA ty przyszłaś obejrzeć sztukę kochaniaW swojej muślinowej sukiencePosyłasz ludziom uśmiechyA oni powoli odwracają sięW twoją stronęMiłośćUspokój sięOdbierasz mi widownięTo sztuka sukcesu!
INNA SZTUKA
Przychodzisz spóźnionaZajmujesz miejsca zarezerwowaneNie dla ciebieI nie na ten seansTrzymasz w rękach programDo innego teatruTo film sensacjiA ty przyszłaś obejrzeć sztukę kochaniaW swojej muślinowej sukiencePosyłasz ludziom uśmiechyA oni powoli odwracają sięW twoją stronęMiłośćUspokój sięOdbierasz mi widownięTo sztuka sukcesu!
GDYBYM BYŁA...Gdybym była matematykiemObliczyłabym skalęSmutkuZamkniętegoW filiżance o kształcieSześcianuGdybym była polonistkąNapisałabym eposOpiewający lirykęBóluGdybym była muzykiemZagrałabym koncertO cierpieniuWibrującym ze smyczkaAltówkiAle jestem tylko sobąI umiałam kiedyś...Kochać
GDYBYM BYŁA...
Gdybym była matematykiemObliczyłabym skalęSmutkuZamkniętegoW filiżance o kształcieSześcianuGdybym była polonistkąNapisałabym eposOpiewający lirykęBóluGdybym była muzykiemZagrałabym koncertO cierpieniuWibrującym ze smyczkaAltówkiAle jestem tylko sobąI umiałam kiedyś...
Kochać