Godziny rozpaczy, minuty nieobecności
I miesiące zagubienia własnej osobowości
To znów powroty do stanu sprzed zniszczenia
I usilne próby stanu ducha odkupienia
Niedopałki po kątach porozrzucane
I ich dymu słodkie nerwy wdychane
By na sekundy chwili zapomnienia
Powrócić do stanu sprzed zeszmacenia
Nagle zwrot akcji zatoczył koło zdziwienia
Może jednak jest dla nas szansa, do mego wyzwolenia
Więc płomień nadziei został wnet rozpalony
Pocałunkiem, słowem, czynem zaostrzony
Odrodzenie rychłe nastało w mojej duszy
Powróciła melodia żył, której nikt nie naruszy
Oraz uśmiech zatracony gdzieś między bólem i płaczem,
Znów jest jak dawniej ! … a może jednak inaczej
Godziny radości, minuty stanu błogości
I miesiące … nie ... już nie miesiące wolności
Tylko na chwile odnalezienie własnej osobowości
Chwilowe odkupienie, i powrót do nicości
Złapana w iluzje błahej poezji miłości
Która zniszczyła więcej niż na początku tej niedorzeczności
Płacz i zgrzyt serca duszy niepotrzebnie nadszarpniętej
I szyderczy cień osoby kolejny raz nieobecnej
Straciłam głowę, straciłam znów cząstkę godności
Brzydzę się znów swojego ciała i nieodpowiedzialności
Pozostaje mi to co było niedawno ‘mą samą` nazwane
Puste oczy, brudne ciało i godziny rozpaczą szargane