Oni mieli wojny religijne, budowali imperia kolonialne, zniewalali mieszkańców innych krajów i wyzyskiwali ich, byli antysemitami, szowinistami, kolaborowali z Hitlerem? My nie możemy być od tych zaszłości wolni. Miejscowa liberalistokracja stanie na głowie, by na użytek Europy znaleźć takie elementy historii Polski, które można uznać za analogiczne wobec ich historycznych przewin, a następnie przedstawić je w taki sposób, aby wytworzyć symetrię pomiędzy jednymi a drugimi, równoznaczność. Następnie zaś będzie ze wszech sił bić się w piersi – nie swoje, oczywiście, tylko tych „gorszych” Polaków – powtarzając argument budowniczych nowej, jednolitej świadomości europejskiej: tam, na Zachodzie, oni już się ze wszystkich owych grzechów religianctwa, kolonializmu i rasizmu wyspowiadali, odcięli się od nich i odpokutowali – a tu, w zacofanej, katolicko-nacjonalistycznej Polsce, wciąż są tacy, którzy tego odmawiają! Nie dostąpią oni zaszczytu wyrównania statusu z Zachodem, dopóki nie dokonają rytualnego samoupokorzenia.