Zabierają nieszczesliwe stworzenia ze schroniska.
Swiadomi ich przeszłości, swiadomi ich cierpienia.
Ostrzezeni ze to trudniejsze, niż znalezienie, zdobycie przyjaciela nie tak zranionego, ze to wymaga pracy, poświecenia.
Z niewiadomo jakich przyczyn zabieraja je do domu.
Może zauroczyly smutne oczy, może po prostu zachwyciły, może po prostu chca cos zrobic dla innych, może zrobiło się żal..
więc zabierają go do domu. pelni nadziei, ze to bedzie wspaniały towarzysz. jednak jego nawyki po jakims czasie zaczynaja denerwowac. dlaczego on zawsze sie chowa za fotel, dlaczego nie jest pocieszny, dlaczego..
zapominaja jak bardzo duzy ma wplyw przeszłość. ze to jest ciezka droga małych kroczków, ktora moze nawet nie dac efektów. ze zawsze bedzie uciekac, jak ktos bedzie krzyczal, wymachiwal rekami, ze to on ma wbite do swiadomości. zaczyna ich irytowac fakt ze wcale nie jets takim przyjaznym pupilem, ze nie siada na kolanach, nie jest tak uroczy jak mały słodki niewinny szczeniaczek.
Sa przerazeni, jak zaczyna warczec, bronic sie, jak chca zabrać mu jego miske.
najczesciej nie daja rady. oddaja zwierze do schroniska.. rezygnuja.a ono juz prawie siebie oddalo im, i nieszczesliwa historia zaczyna sie od nowa. Ono z jeszcze wiekszym doswiadczeniem, bedzie mial jeszcze wieksze problemy z nastpna akceptacja .
ja jestem takim zmizerniałym kundlem z schroniska