Siedzieli razem na ławce, przytuleni do siebie
Ona zapatrzona w swoje niebo, on w swoje marzenie
Otuleni samotnością, bliską ludziom żałością
Przędli swoje pragnienia na linii cierpienia
Siedzieli razem na ławce, wiatrem chłostani
Ona jakby chłodna, on jakby ze stali.
I śpiewały im ptaki, ale oni nie słuchali,
bo obydwoje o kimś innym rozmyślali
Siedzieli razem na ławce
Tak jakby na chwilę
Jak motyl, który przyfrunął na chwilę...