Oj, nie trzeba filmu oglądać, żeby zmądrzeć ku przestrodze.
My kobiety mamy intuicję, szósty i dziesiąty zmysł. I bez tego nie trudno 'wyczuć', czy mężczyzna jest zakochany, kocha, czy kogoś w sercu nosi. Chcemy to wiemy, chcemy to udajemy, że nie wiemy.
Żarty żartami, flirty flirtami, ale dystans, dystans, dystans, granice... Bo galopada żądzy zaistnienia /bez umiaru/ - może zranić, nieopatrznie lub z premedytacją, często perfidną. No i po co?
Żałosne zwłaszcza, gdy mężowi zupa stygnie :))
A mężczyzna? A drzwi powinien z hukiem wyłamać i badać teren :))
Żeby podążyć za pięknem, trzeba je odkryć, pozbywając się uprzedzeń. Jednocześnie zaakceptować tę " brzydotę", zapewne masz na uwadze " wewnętrzną", czyli taką niszę do wypełnienia. Dobry przekaz myśli.
... niestety, najczęściej to ta kolejka za nami podąża... jej nachalność nie pozwala stanąć z boku... nie cierpi samotnych obserwatorów.... boi się, że i inni zauważą głupotę ich przywódców...