To był jesienny, pochmurny, niczym nie przypominający tych pięknych letnich chwil dzień. Właściwie rzecz biorąc to chylił się on ku upadkowi, więc śmiało można powiedzieć, że był to szary i chłodny wieczór. Wróciłam do znajdującego się w centrum betonowego lasu mieszkania. Mój nastrój można było porównać do uczuć gotującego się kurczaka na zupę, mało tego, na obrzydliwe, przesolone zupsko. W tym ponurym nastroju, adekwatnym do panującej pogody postanowiłam od razu położyć się spać. Rozejrzałam się po moim mieszkaniu, było ono dość ciasne a w dodatku zawalone milionem bibelotów i starych nieużywanych rzeczy. Nie tworzyło to jednak chaosu, a raczej miłą, przytulną kwaterę. Mój wzrok mimowolnie i jakby obojętnie zahaczył o postać stojącą w kuchni. Osoba ta, zwykle pozytywna i radosna, [...]