W pełnym balasku wschodzącego słońca, z przepiękną muzyką skradającą zmysły i ułudnym uśmiechem. Tak właśnie odchodzi dusza. Ciało staje się pustą skorupą, przepełnioną jedynie organami niezbędnymi do „życia.” Funkcjonuje jak wcześniej. Z dawną codziennością, czy powtarzalnością. Jednak każdy kolejny, machinalnie odtwarzany ruch kruszy misterne dzieło. Człowiek w pierwszej chwili zapada się w sobie. Zwykliśmy potocznie nazywać ten stan depresją i w większości przypadków unikać o nim rozmów. Później ów człowiek, określany przez wszystkich wokół mianem szaleńca, stara się w panice odzyskać, to, co być może utracił bezpowrotnie. Z różnym skutkiem. Najważniejszym jednak pozostaje pytanie o to, kiedy nadchodzi owa chwila? Chwila stagnacji, moment gaśnięcia najpiękniejszego z kolorów oczu, czas zwykłej szarości.
Kiedy? I czy można to powstrzymać?
A Ty, czy straciłeś już duszę?