Najbardziej nie lubię poniedziałków...są takie zimne, chłodne i samotne. Uświadamiają mi że jeszcze tak wiele dni do naszego kolejnego spotkania….a ja tak bardzo nie lubię czekać. Wtorki są jednak zawsze gorsze. Tęsknie wtedy tak bardzo, że nie jestem w stanie skupić się na niczym innym, chciałabym tylko na chwile Cie zobaczyć, poczuć Twój dotyk na moim policzku, widzieć jak sie do mnie uśmiechasz robiąc to w tak zadziorny sposób, że największe smutki ulatują gdzieś daleko od nas. Środa jest stanem zawieszenia. Ogólna obojętność ogarnia moje ciało, staram sie nie myśleć o dzielących nas kilometrach, a jednocześnie budzi sie we mnie nadzieja, że już niedługo się spotkamy. Wtedy staram myśleć się tylko o tej chwili kiedy znowu będę mogła wtulić się w Twoje ramiona i zapomnieć o wszystkim co sprawia mi tyle bólu. Mój stan oczekiwania zakańcza czwartek, który staje się pocieszeniem i ratunkiem. Wiem, ze następnego dnia znowu Cię zobaczę i chodź przez te kilka dni mój świat ponownie stanie się bajką w jakiej chciałaby znaleźć się każda księżniczka...szkoda ze ta bajka trwa tylko trzy dni...i tak w nieskończoność....