jak mam ukryć przed sobą że tęsknię
usycham i czasem cicho westchnę
od niechcenia pragnienia przy robieniu herbaty
i to że chcę być żywym umarłym
nie chcę już czuć
ale przestać też nie chcę
bo dusza moja od bólu się starła i podarła
i mieszam w sobie cierpienie
jak cukier w tej herbacie
nie chcę tego słodkiego posmaku utracić
i w gorzkim o sobie mniemaniu zatracić
jak mam cię kochać
gdy nienawidzę myśli o tobie
gdy w snach cię widzę
przeklinam sen
zaklinam na piekło
na wieczność
ta miłość żar
me serce z gniewem się
w jednej linii zbiegło
i czas- synonim Boga
antonim trwałości
że wszystko ulotne
a los przewrotny
kocham cię mimo to
wszystko
chciałabym jeszcze tę bliskość ..
i trwać w niepamięci,
ogień rozniecić.
zawołać
i twe imię nieskalane
zachować
jak liść jesienny pominięty
stary list w kłębek zwinięty
tak ja potykam się o kamienie
ocieram się o pragnienie
zamieram w tęsknocie bo tak chcę
i nie chcę ale to nieważne
niezależne
za poważne na żarty
ciągle on
wszystkiego warty..
dobrze że jest
nawet gdy fizycznie nic nie ma.