. Patrzyła przed siebie....w nicość której nie było... nie płakała ,nie była smutna ani nawet bezmyślna bo w tym momencie milion mysli, które przebiegały przez Jej głowę nie nadążały jedna za drugą... Może gdyby nigdy nie wypowiedziała na głos... i Jej serce zaczęło być, po tylu latach znowu biło, Wiedziała, że najbliższym w tej chwili przyjacielem jest Rozsądek i to On musi mieć rację,,, Kto wymyślił słowo "musi", kto "kazał"???
Głęboki oddech, przecież trzeba ogarnąć, pozamiatać, zrobić pranie..."Dlaczego tylko moje skarpetki? Dlaczego w pralce nie ma też Jego pary?" - taka przyziemna myśl i znowu przyjaciel Rozsądek kazał zejść na ziemie...
-Czy na pewno chce być na ziemi? Może lepiej na chwilę na mała chwile odlecieć?
-Obcinam Ci skrzydła- szepnął Rozsądek- Po co? Na chwilę? przecież nie warto!!!
Od tak dawna chciała już być dorosła, żeby już nie mieć marzeń, żeby już nie śnić... CHCIAŁA???
-Musisz- powiedział Rozsądek
- A co jak nie zechcę?
- Będzie bolało
- Skąd wiesz?
- Zawsze boli- tymi słowami zamknął jej świat...
Wróciła do prania, sprzątania, gotowania....
Tej nocy i tak będzie wierzyć, że jest w Jego snach....