Niech słowo zostanie zgaszone słowem,
Niech śmierć skończy się śmiercią.
Płomieniem gaśmy pożar,
Zło oddawajmy z rąk do rąk.
Mścijmy się, mścijmy!
Rozsiewajmy gniew i złość!
Niech zazdrość zapanuje,
A wybaczenie odejdzie w zapomnienia głąb.
Pamiętajmy o tych błędach,
Jakich dopuścili się przyjaciele.
Skreślmy ich z naszej listy,
Niech cierpią bardziej niż my!
Gardźmy wrażliwymi, gardźmy tymi, którzy krusi!
Oni na nic się nie zdadzą, na co nam ich uczucia?
Na co nam ich miłość, podczas gdy my mamy płomień!
Spalmy te listy, spalmy te wiersze!
Niech języki ognia pochłoną też zysk!
Ten żar tlący się w sercach pełnych nienawiści,
Ten czarny dym panujący w ich wnętrzu.
On ich więzi, oni nie znają drogi ucieczki.
Oni nie widzą, nie widzą cierpiących dusz.
Oni nie słyszą, nie słyszą o litość krwawych próśb.
Oni nie czują, nie czują niczego prócz pustki.
Oni nie chcą, nie chcą niczego prócz władania.
Tak, stwórzmy królestwo nienawiści.
Gdy spłonie już wszystko, co posiadamy
I w sercach zapanuje bieda,
Za to w oczach bogactwo łez,
Zaczniemy szukać człowieka.
On jedyny nam pozostanie.