Wylądowałam w życiu jak muszka owocówka na dojrzałym, soczystym jabłku. Mam apetyt na całe. Chcę przegryźć je na wskroś, na drugą stronę. Dogryźć się poza horyzont. Pod czerwono-zieloną skórkę. W głąb, do pestkowego serca. Wsysać słodko-cierpki miąższ mililitrami. Nie mam pojęcia jak duże jest jabłko. Wiem że jest, i że jestem ja, i inne muszki owocówki. Nie wiem tylko że mam tylko jeden dzień, nie jestem świadoma. Szaleńcze snuje plany ekspansji na odległe centymetry kwadratowe jabłkowego globu i eksplantacji jego bytu. Pożarcia go, po prostu. Jestem obłąkaną muszką owocówką, ciemną jak noc, która zwiastuje koniec.