Wyszła z bramy.
Od razu dostrzegłam jej krótka fryzurkę, która układała się w złocistą czuprynę.
Gdy tylko ją zobaczyłam, zauważyłam łzy na jej policzkach.
Bez konkretnego celu, po prostu poszłam za nią.
Doszła do miasta.
Usiadła na murku, jakby na kogoś czekała.
Z torebki wyjęła telefon.
Zadzwoniła.
Przez chwilę z kimś rozmawiała.
Potem wykonała drugi telefon, co chwila potrząsając złotą czupryną.
Zrezygnowana rozłączyła się.
W jej oczach znowu pojawiły się łzy.
Lecz już po chwili, z delikatnym uśmiechem na ustach, pomaszerowała dalej.
W parku usiadła na swojej ulubionej, zalanej słońcem ławce.
Z torebki wyjęła notes i pióro.
Podczas, gdy promienie słońca muskały jej złocistą burzę włosów na głowie, ona pisała to opowiadanie.