Włączam tę naszą piosenkę Shostakovicha, w sumie bardziej Twoja niż moją. I czuję to wszystko co kiedyś. Poruszenie serca, opisywane od wieków, tę nie opisywalną magię od której nie mogę się uwolnić. Czuję Cię.
Twój oddech na moim policzku. Twój wzrok przeszywający wszystkie zakamarki mojej duszy, a jednocześnie pełen okrucieństwa, złości do całego świata, może nawet zimnej obojętności? Kochałam ten wzrok, mimo, że tak bardzo mnie ranił.
Czuję każdy pocałunek na szyi. Czuję Twój zapach, wpada on prze moje nozdrza i roznosi się po całym ciele jak afrodyzjak, jesteś tak blisko… Jesteś tu przy mnie. Nie ma nic. Nie ma nikogo. Jesteśmy my, nic tego nie zmieni.
Tylko tak bardzo mi szkoda, że teraz smutek dławi mi gardło, nie przerwaną tęsknotą dnia codziennego.
Lecz każda wielka miłość się kiedyś kończy. Inaczej nie dałoby się rady, zapadłoby się na jedną z chorób psychicznych lub popełniało samobójstwo.
Dziękuję Ci za to co kiedyś było, ma to nie odłączny wpływ na to jaka teraz jestem i jak postrzegam świat. Nikt nie zabierze mi naszych wspomnień i naszego uczucia z tam tych dni. Mam nadzieję, że dzięki mnie posiadasz ogrom doświadczeń, a przynajmniej taki jak ja. Dużą walizkę. Retro. Poobdrapywaną z każdej strony. Podobno retro jest modne…