Tak naprawdę nazywa się Pivoine, jak ten kwiat, choć większość ludzi mówi na nią Pea. Jak groszek, po angielsku. Ma pięć i pół roku, piegi i w snach zazwyczaj gonią ją wiedźmy, a przecież one nie istnieją. Tak przynajmniej powtarza Margot, a jej trzeba słuchać, bo zawsze wszystko wie i zna każdą odpowiedź. Nie ma wiedźm, włosowych wróżek, a umiera się… cóż, umiera się po to, by zrobić miejsce innym… prawda?
Ale kiedy umiera malutka siostrzyczka Pei, sytuacja się komplikuje. Pewnego dnia, Mama pojechała do szpitala, i wróciła bez dzidziusia. Od tamtej pory już nie śpiewała. Nie uśmiechała się. Co prawda, szybko zaszła w kolejną ciążę, ale potem umarł Tatuś. Nawet się nie pożegnał, nie pocałował przed snem. Został tylko [...]