Mogłabym całymi dniami wpatrywać się w Twoje oczy. Późniejszymi wieczorami codziennie podawać Ci pilota, kapcie, piwo. Mógłbyś nieustannie wypatrywać mnie w oknie, myśląc kiedy powrócę i będę Twoja. Moglibyśmy być szczęśliwy, bawiąc się w bogów, wzajemnie spełniając marzenia.
Mogłabym też mówić Ci ciągle, że wiara czyni cuda, a miłość przezwycięża wszystko. Mógłbyś zamykać mi oczy, bym nie patrzyła z przerażeniem, jak matka zabija matkę. Moglibyśmy bronić się wzajemnie i chronić przed nicością, idą w piękną przyszłość...
Wolę zamiast tego zgrywać zimną sukę, przechodząc obok Ciebie spojrzeć w drugą stronę. Wolisz natomiast siedzieć bezczynnie, widząc jak konam i spadam. Wolimy być dla siebie nikim, nie znaczyć nic, kochać z daleka.
Przyrzeknę, że będę dzielna. Przyrzekniesz, że będziesz dobry. Przyrzeknijmy być uczciwi w stosunku do tych uczyć, które każde z Nas skrywa w sobie, choć nie czuje zagrożenia.
Zapomnę o Tobie. Zapomnisz o mnie. Zapomnimy mijając się, spojrzeć sobie w oczy...