Śmierć jest minimum. Minimum wszystkiego. Podczas tych godzin, gdy jesteś tak blisko drugiej osoby, z dwojga niemal stajecie się jednym.. Minimum.. Miłość jest śmiercią: śmiercią odrębności, śmiercią dystansu, śmiercią czasu. W trzymaniu się z dziewczyną za ręce najpiękniejsze jest to, że po chwili zapominasz, która ręka jest Twoja. Zapominasz, że są dwie, nie jedna.
Jonathan Carroll.
Śmierć rozdziela ludzi w najmniej oczekiwanym momencie, o czym sam doskonale się przekonałem. Przychodzi znienacka, wyciągając serce z klatki piersiowej i najnormalniej w świecie bez grama wstydu, ćwiartuje je na miliony kawałków,które tak idealnie współgrały ze sobą w jedności, którą tworzyły przez taki szmat czasu.
Prawdziwa miłość łączy dobrane jednostki w parę, pozwalając jednocześnie egzystować w swojej niedoskonałości, która w pewnym momencie staje się mechanizmem napędowym życia. Umożliwia przeżywać wszystkie chwile w zwolnionym tempie, niczym przesuwające się slajdy filmu romantycznego.
A ja? Ja egzystuję gdzieś pomiędzy tymi dwoma „zdarzeniami”, lawirując umiejętnie odpowiednimi ścieżkami, przybliżając się mimo wszystko bliżej śmierci i własnego upadku.