/Moje pierwsze próby, tworzenia.../
Cz. I
Początek
Gdybym miała ulepić siebie na nowo. Zacząć od samego początku, od najdrobniejszego ziarenka, połączyłabym wszystko tak, aby z haosu wyłaniał się ład.
Niewiele wiem o ładzie, chciałabym wiedzieć ciut więcej. No cóż, taką wiedzą mnie obdarzono. Niewielką, w tym wielkim haosie.
Wracając do początku, na początku nadałabym sobie imię. Pospolite, ale niebanalne, musiałoby się kojarzyć z nieładem. Nieschematyczne, nie pospolite, lecz dźwięczne i barwne. Pełne sprzeczności, pełne błędów, które składają się na jeden doskonały w niedoskonałości wyraz. Tak, doskonały w niedoskonałości dźwięk, mojego imienia, przynosiłby na myśl... kogoś. Mnie.
A kim jestem ja? Szczerze, bez owijania ogródek w bawełnę i ławę na kawę. To może później, poczekajmy.
Wrócimy do początku.
Podobno ten , kto otrzymał imię, to tak jakby zyskał tożsamość, jakby zaczął istnieć, wzrastać, kształtować się... Szczęśliwy imienny człowiek!
Czy może coś istnieć bez nazwy?Czy to nie nazwy nadają istnienie? Kto pyta, nie błądzi, podobno.
Mam Imię, Jestem, Istnieje.
Minęłam właśnie początek tworzenia istnienia.
I tak właśnie minęło kilkanaście minut dnia dzisiejszego.
Odpocznę, bo wszystko co tworzę wyłaniam z ciemności, aby w lustrze odbijało się światło.
Moję imię to...
Cdn.