odpłyniemy ciemną rzeką
daleko
by żadna z twych dłoni nas nie dosięgła
w tym chłodzie nie zagrzejemy już miejsca
bezpiecznie znów nabrać powietrza
prosiłam o czarnej północy
pomocy
bo wypełniły mnie niespokojne skrzydła
i obijały stukotem o klatkę piersiową
zamknięte bezdechem, niemową
osłaniały wątłe palce, płomienie
milczeniem
lecz wód twych niepokój się kłóci
z gorącym serca kamieniem
dryfuję po tobie na tratwie
jest łatwiej
nie trzeba uciekać daleko
a tylko zasłaniać przed rzeką
płonąc delikatnie
na horyzoncie wodospad
mi został