Wiatr na skrzydłach swych niesie
Setki niedotrzymanych przysiąg
Rozsiewa dookoła smutek
Wznosi cmentarze marzeń
Zadeptane przez ludzi w pośpiechu
Kolejna dusza umarła
Zgniła w ciele
Zarośniętym obojętnością
I kolejne serce bić przestało
Przyduszone rękoma własnych lęków
I tylko jedna kobieta
Z krzyżem opartym na prawym ramieniu
Stała spokojnie obok śmierci
Wiatr mi wyśpiewał
Jej błagalne modły
Nic nie rozgrzeszy Cię
Z Twoich win
Nikt nie odkupi
Twoich własnych grzechów
Możesz przejść obok...możesz zginąć w pośpiechu
I nawet gdy wodą święconą popijesz
Garść prochów wziętych wieczorem
Nie obudzisz się rano zdrowy
Z sercem czystym
I duszą oczyszczoną
Możesz krzyczeć
Lecz nikt Twego krzyku nie usłyszy
Gdy Ty sam głuchy jesteś
Na swój wewnętrzny głos
Wypływający na zewnątrz razem z łzą