Seledynowe oczy Młodzieńca,
wściekłością nasiąknięte,
widzą Panią w objęciach Kochanka,
ich pocałunki przeklęte.
Te oczy, które wczoraj
widziały Panią, Ją jedną,
dziś pod nienawistnym wzrokiem
zapadają się, więdną.
Te usta, co wczoraj
dotykały tylko Pani warg,
dziś samotne usychają,
wypluwając setki skarg.
Kochanek godny kary,
Zakłamany, podły, niewierny,
całując Panią, ból zadaje
Młodzieńcowi, niemiłosierny.
Kochanek coraz śmielsze ciosy,
tak bardzo raniące zadaje.
Młodzian odpycha Panią
i z Kochankiem w ramię staje.
Jeszcze tylko chwila,
Młodzian pięść zaciska.
Jeden, dwa, trzy, cztery,
Koszmar nagle pryska...