Tyle nieuzasadnionego zła,
dotyka mnie za dnia.
Nie, ja nie wierzę.
Nie, Boga nie ma.
Nocą, w ciszy objęciach
szepczę w długich rozmowach.
Wszczynam kłótnie w niemych monologach.
Składam zażalenia.
Błagam o wybaczenie.
Nie, ja nie wierzę.
Nie, Boga nie ma.
Dokąd więc kieruję to wszystko,
gdy obok nie trwa nikt?
Nocą, w ciszy objęciach
za kurtyną niewidzialności czyjąś obecność wyczuwam.
Nieznana jest mi wcale, lecz dziwnie znajoma.
W księżyca blasku, dostrzegam rysy ciała w bujanym fotelu.
Szczerze swe serce otwieram.
Jednak za dnia, serce to mam zamknięte.
Tylko oczom zaślepionym pozwalam oglądać świat.
Nie, ja nie wierzę.
Za dnia Boga nie ma…
Inspiracja; L. Jerphagnom.