Puk! Puk!
Ktoś zapukał do mych drzwi.
Otworzyłam.
Nikogo nie było.
Puk! Puk!
Powtórzyło się pukanie.
Lecz znów nikogo nie było.
Puk!! Puk!!
Ktoś pukał już głośniej, wyraźniej, częściej.
Wyjrzałam przez okno.
Nikogo.
Puk!
A jednak wciąż ktoś, gdzieś puka.
Puk! Puk!
Puka nieprzerwanie.
-Kto tam?! - krzyczę.
Puk! Puk!
-Kto tam?!!
Nagle zapanowała cisza...
I znów:
Puk!! Puk!!
Pukam bo żyjesz.
To ja. Twoje serce.
Puk-puk! Puk-puk! Puk-puk!
Obudziłam się przerażona.
Patrzę.
Jestem w ukochanego ramionach.
Jego łzy smutku zmieniają się w łzy szczęścia.
-Przepraszam, płakałem.
Tak bardzo się bałem, że z tej śpiączki się już nigdy nie wybudzisz.