Znów białymi gwiazdami Niebo oczy nam mami Po niebieskich wiodąc nas łąkach Biel świat tuli w ramionach I ze słońcem w pokłonach Klęka śniegiem w nieba przedsionkach
Brniemy srebrną doliną Nim szronu suknie łzą spłyną Po słonecznej spadną snów rzęsie Jeszcze swojej gwiazdy szukamy Póki Anioł śpi ze skrzypcami Nim nam zagra ostatnią piosenkę
Wtedy w półobrocie staniemy Oderwani zbyt nagle od ziemi Jeszcze łza się spóźniona potoczy Wiatr się zerwie na chwilę Zgasi w źrenicach motyle Oby twoją dłonią los zamknął mi oczy
Czy ja wiem Julio czy zaraziłam się smutkiem, raczej nigdy nie pisałam wesołych wierszy, bo jakoś łatwiej mi smutek zamykać w bezkształtach słów... Nie miał być najsmutniejszy, ale nie mam widać zbyt wielkiego wpływu na nastrój moich wierszy;) Dziękuję serdecznie za opinie i pozdrawiam;)
Szczerze mówiąc nie liczyłam akcentów (cokolwiek miałaś na myśli) , bo to nie miała być piosenka tylko wiersz:) Tytuł jest metaforą. Dziękuję za opinię Aniu i pozdrawiam również:)