Z własną krwią na rękach Odliczoną ilością oddechów Idę Zrzuciłem już wcześniej szatę niepewności Po korytarzach pamięci snują się już tylko cienie ponure W tłumach nie dostrzegam już nikogo Niosę przytłaczającą pieśń westchnieniami Gubię łzy, choć nie płaczę Niech inni decydują co po mnie zostanie Niech znajdą wspomnieniem kategorię, w której będę tkwił Na chwilę, na dłużej, na zawsze Idę Tobie chylę czoło Światu kłaniam się nisko