Ten człowiek patrzy na swój cień wijący się jak koniec świata rozhuśtany w kołysce sierocej choroby i trzymając papierosa w pożółkłych palcach wypuszcza dym zakatarzonym nosem
- powstaje marzeń bańka -
on tego nie widzi bo od dziecka nie było normalnie dom dziecka stanowił udrękę o znacznie skrzywionym smaku
teraz nie marzy i planów nie ma teraz opuścił go sens życia zasranego teraz samobójstwa nie popełni ale buja się w fotelu losu przegranego