Stoi na daszku W szatach z adamaszku Spogląda na miasto I zajada ciasto Szuka swego celu Spośród ludzi wielu W końcu spostrzega ofiarę Skacze by wykonać karę Zagłębia ostrze w jej udzie Dyskretnie by nie widzieli go ludzie Następnie dochodzi do szyi Tnie delikatnie, nie zostawia pomyji Porzuca ciało, szuka kryjówki Mija chłopów, mieszczan i młode wdówki Znalazł schronienie w opuszczonych dokach Gdzieś daleko w ciemnych miasta mrokach Tam spoczął po misji udanej Wystarczy na dzisiaj krwi rozlanej
AgaZo muszę się odnieść do Twojej wypowiedzi dosyć krytycznie, albowiem według mnie stwierdzenie, że "Wiersz rymowany powinien mieć równą liczbę zgłosek w wersach" jest spojrzeniem czysto gramatycznym co mija się z ogólnym celem poezji. Ten wiersz napisałem bez przymusu zawarcia jakiegokolwiek przesłania. Chciałem jedynie w nim zobrazować krótką historyjkę, która miło się czyta, dzięki zawarciu kilku rymów. Szyi - pomyji jest zawarte tutaj specjalnie, aczkolwiek mówi ono o profesjonalizmie opisanego zabójcy, który nie pozostawia po sobie śladu. Zresztą tak samo ciasto - miasto obrazuje to, iż dany oprawca nie ulega żadnym emocją, stresowi, albowiem jest to dla niego "chleb powszedni", zajadanie ciasta jest tutaj synonimem spokoju, opanowania oraz mówiąc potocznie luzu jaki ogarnia morderce.