chwila
Skleiła nas gołoledź
nie miłość
podeszwy trzymają się drogi
jest człowiek tak bardzo
bez siebie
Ma na stole brudną ceratę
wieczne niedopałki i dym
mrokiem zasiany
przez tępo wpadające światła
Często krążył dookoła stołu
w zadeptany dywan patrzył
siedział na gałęzi Garncarskiej
jak gołąb zmęczony lataniem
w swojej pustce
wodził za słowa stepami filiżanki
piszesz coś?... pytał
a ty?... pytałem
nikt z nas nie odpowiadał
bo pisaliśmy życie razem
Cóż zostało...cisza
piórem błądzę w polanie
po której przechadza się Andrzej
zwą ja ruska górka
zakończona cmentarzem
(słońce zaszło jakby)
marka
Autor
128 157 wyświetleń
1427 tekstów
95 obserwujących
Nikt jeszcze nie skomentował tego tekstu. Bądź pierwszy!