Pijacy z Garncarskiej zawsze mi imponowali i z taką łatwością wina otwierali
Mówili do mnie - młody sprzedaj sobie butelki a ja skąpany w szczęściu niosłem je do skupu na naręczu
Gdzie ty to zbierasz -?- pytała ze skupu szefowa i drapała się po udzie z którego spływała znoszona podomka
To byli pijacy z klasą i pytali czy już "ruchałem" ale ja na to że nie a oni mówili - to trzeba mu załatwić dziewuchę
Za sprzedane butelki kupowałem gumy z Bolkiem i Lolkiem i krówki klejące się w mordzie a oni wino patykiem pisane i tak trwaliśmy w symbiozie dziwacznej