Niekochane kobiety Obejmują ramionami swoje puste noce
Zwykle za dnia są bardzo rozsądne Same noszą sobie nad głową parasol Czytają poezję, uczą się łaciny – Języka prawie martwego, jak ich nadzieja
Niekochane kobiety Malują usta, oczy Nie dostają kwiatów Same wieczorami zrywają bez do swoich wazonów
Niekochane kobiety Też chcą mieć piękne życie Nieśmiało i wstydliwie Obserwują czasem zakochanych Starają się wtedy przydeptać obcasem Drażniącą iskrę zazdrości Idą dalej
Niekochane kobiety Pamiętają ostatnie pocałunki Wyświetlają je na czarnej karcie swojej pamięci Jak stare filmy Coraz bardziej wyblakłe
Nocą niekochane kobiety Nie bywają już tak rozsądne Czasem wzbiera w nich gorycz Swoje smutki powierzają poduszkom i kieliszkom Wracają do domu zbyt późno Z papierosem w dłoni – to dobrze wygląda (niekochane kobiety Rzadko pozwalają sobie źle wyglądać)
Czasem Siadają nad wodą Śmieją się zimno Wiedząc o jej mokrym spokoju Stają zamyślone na brzegu istnienia Odchodzą
Niekochane kobiety wracają Nawet kiedy nie trzeba To taki dziwny nałóg
Stają w oknie Dając sobie jeszcze jeden dzień Wciąż dając sobie jeszcze jeden dzień.
(ten wiersz jest hmm... dalszym ciągiem (?) dopisanym do wiersza Femme.fatale - spisałam na jej prośbę ;)