Dwadzieścia złotych za butelkę po winie dla Jana Kowalskiego
Mój ojciec wolał mnie nie znać prawdopodobnie byłem dla niego jak zbuk a moja mama jak jednorazowy materac do nadmuchania
(później powietrze zeszło i był alkoholizm)
W dzieciństwie sam wisiałem na trzepaku z głową ciężką od krwi przy ziemi wydeptanej nie płakałem
Ceglana ściana z trzepaka nie wyglądała do góry nogami a była jak moje życie i pamiętam smutną mamę nad rzeką z butelką w której kończyło się picie -wino patykiem pisane-
dzieciństwo... przesiąknięte odorem alkoholu...nijakie..po latach niewiele żalu pozostaje za zmarnowane dzieciństwo raczej żal rodziców ze tak się dali omamić tym trunkiem... Bardzo życiowy i przejmujący wiersz... jak zawsze... masz dar przekazywania prawdziwych obrazów pozostawiając odbiorcę na rozmyślaniu...pozdrawiam serdecznie:)
Uderzający. Ludziom wydaje się, że dzieci nic nie czują - ulica, "towarzystwo" zatraca uczucia - nic bardziej mylnego... Widać w tym wierszu wiele dogłębnych ran.