Długo czekałem. Rzeki, mające źródło w twoich dłoniach, zdążyły spotkać ocean i zawrócić, zmienić krwiobieg we wrzątek. Są gotowe. Niebo przechyliło się o czterdzieści pięć stopni, czterdziesci pięć razy zdążyło zmienić barwę, z wczesnojesiennej na wpierwwiosnę, a ja nadal tu jestem i moknę. Jak posąg, choć może bardziej sypki, kruszę ci się w ustach i staję fundamentem, dla wszystkiego co twoje.
Długo czekałem. Ściany zdążyły wylinieć i zrzucić farbę, odejść od siebie na odległość wyciągniętych ramion, więc podpieram je, kurcząc się jak wtedy, kiedy nikt mnie nie spotkał, dopóki nie ty. Dopóki nie łódź, a w środku dwa wiosła i miejsce przy oknie
Poruszające chciałabym doczekać kiedyś takich słów "długo czekałem"... czasami całe życie bywa czekaniem. Dziękuję za ten wiersz. Zatrzymuje i sprawia że w myślach maluje się scena i sceneria tej historii. Pozdrawiam.
Skoro działa aż tak sugestywnie, to ja dziękuję. Ale to bardziej Jej zasługa - adresatki - niż moja. Są osoby, które wyciągają z nas wszystko co najlepsze, co najgorsze oczywiście też, nie ukrywajmy, bo to nigdy nie jest jednotorowe. Niemniej tak... Dzięki.
Każdy ma swoje przeżycia, swoje odczucia. I choć utwory nie raz powstają dzięki komuś, to są wyjątkowe jeżeli stają się bliskie sercu dla zupełnie obcych osób. Dlatego doceniam tą wyjątkowość w Twoim wierszu. Pozdrawiam...
Niektóre przeżycia są uniwersalne. Po prostu. Niemniej masz rację, oczywiście. Teksty (zapomniałem słowa) przez odczucia i myśli innych, nabierają czasem innego znaczenia. Zarówno dla autora, jak czytelnika. Dlatego lubię nadal publikować na portalach, że względu na bezpośredni kontakt z czyteknimiem właśnie