Automat
z podbitym okiem
kawą splunął mi
pod nogi
Wiatr z rąk
wyrwał mu kubek
sztuczny jak uśmiech sprzedawcy
Na dworcu
sylwetki ludzi
szare
mimo kolorowych kurtek
i płaszczy
Bóg im nadzieję posmarował
na świeżym chlebie
grubo masłem
Już jedzie
żółty pociąg...