Mój anioł stróż zamyka mi oczy niewidzialnym pocałunkiem.
Delikatnym.
Słodkim jak śmierć.
Powoli odchodzę spoglądając na niego ostatni raz z nadzieją, że jeszcze się spotkamy.
Bóstwo śmierci zachłannie wyciąga po mnie ręce.
To takie proste.
Na przemian płonę i gasnę.
Zalewa mnie fala ulgi.
Po raz pierwszy jestem naprawdę wolna.