Menu
Gildia Pióra na Patronite
Opowiadanie Krytyka poszukiwana

Słońce i Księżyc

olipli

olipli

Pani Dzień miała syna o imieniu Słońce, który lubił barwić wodospady tęczą, stawać nad przepaściami i wysłuchiwać echa. Raz tak zapatrzył się za wodospadem, że prawie naruszył granicę między swoim królestwem a ziemią i niewiele brakowało by spadł z nieba. Pani Dzień poznała tego dnia czym jest przerażenie. Nie mogła zaakceptować, że od tak, w chwili zapomnienia może stracić swojego jedynaka. Zaczęła powtarzać synowi:

- Co ja bez Ciebie zrobię? Jeśli zginiesz, to i ja zgasnę!
Na szczęście wpadła na pomysł jak go uchronić przed niebezpieczeństwem: zamknęła syna w zamku z chmur zabarwionych tęczą. Żadna siła nie mogła sforsować tej twierdzy. Na warcie stanęło dwustu promyków, co mieli pilnować by Słońce już nigdy nie wyszedł na wolność. Bez światła słonecznego Pani Dzień stała się trochę bledsza, bardziej smutna, ale jak mówiła:
- Jakaż to mała cena za bezpieczeństwo dziecka!
Rośliny ziemskie ciężko przeżyły tę stratę. Wszelkie wodospady przestały się pienić, bo po cóż im rozlewać wodę jeśli nie zabłyśnie ona ani przez chwilę tęczą? Cały świat zaczął śpiewać żałobne pieśni opłakujące stratę Słońca.
Pani Noc słysząc te żale wezwała do siebie córkę - Księżyc, która pamiętała Słońce z przelotnych chwil kiedy stał w oddali na wieczornym niebie. Zapłakały nad losem istot ziemskich, które już zawsze miały widzieć na niebie dziennym tylko chmury.
- Matko, muszę im pomóc - powiedziała Księżyc z ogniem walki w oczach.
Brwi Pani Noc ściągnęły się ku sobie, jej usta zacisnęły się. Wiedziała, że nie może zatrzymać córki wbrew jej woli.
- Pamiętaj, że jeśli cokolwiek się Tobie stanie to ja już zawsze będę pokryta mrokiem. Gwiazdy mojej sukni może i świecą jasno, ale nie wystarczą by oświetlić Noc wędrowcom.
Córka wzięła do serca przestrogę Matki, w końcu pamiętała ze swojego dzieciństwa jak Gwiazdy z matczynej sukienki zaczepiały się czasem o granicę ziemską po to by po chwili, bezbronne, spaść. I pomyśleć, że taki los mógł spotkać Słońce! A jeśli zabłądzi na niebie - może i ją samą! Wiedziała też, że jeśli nic nie zostanie zrobione ziemia zmarnieje.
Opuszczając królestwo Nocy słyszała z oddali drwiny mgły:
- Co ty, taka delikatna zrobisz przeciwko zamkowi z chmur! Czymże sforsujesz tę twierdzę? Na nic Ci Twoje suknie, na nic piękno, na nic i śpiew!
Księżyc nie odpowiedziała.
Im bardziej oddalała się od swojego domu, tym mniejsza wydawała się przestrzeń Niebieska po której mogła stąpać. "Jak maleńkie musi być królestwo Dnia?" myślała. W połowie drogi przestrzeń Nieba była cienka jak włos i byle powiew wiatru mógł strącić Księżyc prosto ku ziemi. Wzięła swoją długą suknię w ręce i przeszła ostrożnie po granicy tak zwinnie jak pająk idący po swojej pajęczynie. Udało jej się przekroczyć granicę królestw, a przestrzeń niebieska znowu zaczęła się rozszerzać.
Znalezienie zamku z chmur nie było trudne, rysował się na linii horyzontu jak wielka, puszysta góra. Gdy po raz pierwszy ujrzała go z bliska, zaparł jej dech w piersiach - każda ściana pokryta była najróżniejszymi freskami, rzeźbami i przepychem, jakby Pani Dzień próbowała nimi zrekompensować synowi uwięzienie. Księżyc podeszła do straży stojącej przy bramie i zaczęła śpiewać.
Wszyscy Promykowie, jak jeden mąż, byli oczarowani delikatnością jej pieśni. Hipnotyzował ich wygląd samej śpiewaczki, to jak zdawała się niknąć w ich świetle, a materiał jej sukni to błyszczeć, to być na wpół przezroczysty. Księżyc śpiewała o gwiazdach co na zawsze są skazane krążyć w okół siebie, tych co przez chwilę nieuwagi spadły na ziemię i parze kochanków zmuszonych spotykać się w mroku. Promykowie nigdy nie słyszeli takich pieśni, były dla nich anielskie, a opowieści w nich zawarte czystą tajemnicą. Jedyne co do tej pory znali było dniem, a teraz dzięki Księżycowi poznali i noc. Gdy piąta pieśń dobiegała końca zdarzyło się coś nieprawdopodobnego: Promykowie usnęli po raz pierwszy w swoim życiu. Cały zamek wypełnił się odgłosami ich spokojnych oddechów.
Księżyc przestała śpiewać i cicho weszła na teren zamku. Przepych widoczny z zewnątrz był niczym w porównaniu do tego co ujrzała w środku. Gubiła się w długich korytarzach, ale zawzięcie - i w kompletnej ciszy - kontynuowała poszukiwania. Udało jej się znaleźć Słońce we wschodniej wieży.
Był to przystojny młodzieniec o złotych włosach i rumianej twarzy, na której nie było śladu uśmiechu, który pamiętała z wieczornych spotkań.
Podeszła do niego.
- Wiem kim jesteś, jesteś Księżycem - powiedział Słońce - tylko co robisz w Królestwie Dnia?
- Jestem tu żeby Cię uwolnić - wyszeptała - musimy być cicho, uśpiłam straże Twojej matki.
Byli sobą oczarowani. On tym jak Księżyc zdawała się promienieć w jego blasku, ona tym jak jasno oświetlał pokój. Ubrania zdawały się płonąć światłem ich ciał. Pchana tajemną siłą ucałowała jego policzek. Tak powstało pierwsze zaćmienie. Wnet chwycili się oboje i mocno przywarli do siebie w uścisku. Wiedzieli, że od tej chwili nie będą w stanie żyć oddzielnie.
Księżyc wyprowadziła Słońce z zamku, a świat od razu rozbłysł. Im mocniej świecił on, tym mocniej świeciła i ona. Za murami spotkali Panią Dzień.
- Widzę, że nie uchronię Cię przed światem - powiedziała podchodząc bliżej pary.
- Ucieknę do Królestwa Nocy jeśli nie oddasz mi wolności - zagroził Słońce.
Pani Dzień przypatrzyła się mu badawczo. Cały jej wysiłek tylko go od niej oddalił, a teraz mogła na zawsze stracić syna. W milczeniu przepuściła parę na przód. Gdy doszli do granicy Nocy i Dnia musieli się rozdzielić.
- Nie mogę opuścić tego królestwa, beze mnie nie ma dnia - powiedział Słońce - boję się, że jeśli spróbuję przejść granicę urwie się ona pode mną.
- A ja nie mogę tu zostać, bo beze mnie noc będzie zbyt ciemna - powiedziała Księżyc.
Dało się słyszeć echo niewypowiedzianej prośby: "Zostańmy razem mimo wszystko."
- Będę Cię odwiedzać - wyszeptała.
Od tamtej pamiętnej chwili Księżyc co miesiąc pokonuje tę samą drogę tylko po to, by spędzić chociaż moment ze swoim ukochanym. Istoty ziemskie nazywają ten czas pełnią.

303 wyświetlenia
6 tekstów
1 obserwujący
  • Bianka97

    19 March 2024, 13:50

    Całusy są też ważne. Na początku kwietnia pocałują się między innymi nad Teksasem. Jak długi będzie to pocałunek na pewno się dowiemy.
    Z zainteresowaniem przeczytałam fajną baśń , a potem komuś w pracy – jest naprawdę dobra! :)

    • olipli

      20 March 2024, 12:33

      Zobaczymy na pewno też, czy aby nie zapragną chwili prywatności ukrywając się za chmurami. Na pewno zawiodłoby to niektórych miłośników zaćmień. :))

  • Radek Ziemniewicz

    19 March 2024, 09:56

    Piękna opowieść. Przywodzi mi na myśl baśnie i opowieści spisane w starych książkach. Poruszająca historia, którą musiałem doczytać do końca :-)

    Nie mam żadnych uwag, co do stylu czy poprawności, bo nic bym nie zmienił. Czyta się szybko i z zainteresowaniem!

    od olipli
    • olipli

      19 March 2024, 10:59

      Dziękuję bardzo!