A mi się podoba i przyznaję Ci rację. Nasza czujność musi wciąż nadstawiać uszu, inaczej zjedziemy dostatecznie nisko, by w ogóle zejść ze schodów. A wtedy pozostaje nam jedynie stagnacja i marazm. I ciągłe próby ponownego wdarcia się na schody, mimo że to takie męczące. Syzyfowa praca...
No mała poprawka życie nie jest wieczną karą czy czymś takim. We wcześniejszym poście mówię o wysiłku jaki człowiek musi czynić. Sens myśli - jeśli się nie rozwijasz zjeżdżasz w dół, nie da się stać w miejscu bo świat idzie do przodu (nie jest też nigdzie powiedziane, że Syzyf sobie odpocząć nie mógł).I druga sprawa nie jest wspomniane, że w końcu nie da się tam wejść.
Chodzi o to, że nie da się tylko iść pod górę, odpocząć i znów iść - życie nie jest takie. Ono wymaga wysiłku 24h na dobę. Stawania się człowiekiem aktualnie, tu i teraz. W życiu nie ma przerw i podejścia, że sobie teraz rok poleniuchuje, a potem ruszę dalej. Przez ten rok tracę to co mogę osiągnąć, to kim mogę się stać, w tym czasie. Inaczej mówiąc cofam się, obrazowo - zjeżdżam w dół.