Zobaczyłeś smutek w jej oczach? To, z jakim trudem przychodziło jej powiedzenie czegokolwiek? To, z jakim przestrachem patrzyła na ludzi, którzy przechodzili obok? To, że kurczowo trzymała się oparcia w samochodzie, bo chciała po prostu uciec? To, że wcale jej wtedy nie pomogłeś? To, że potwornie się bała tego "tu i teraz", a mimo to jej kąciki ust drgały z radości?
Czy zobaczyłeś, że ona w sobie ma dużo bólu? Że łatwo ją zranić? Że nigdy nie była cierpliwa, a mimo to dała ci czas do namysłu? Że postanowiła nie naciskać, mimo że liczyła każdą straconą minutę? Że czekała na jedno słowo, które przeciętny człowiek potrafi napisać w 10 sekund. Czekała na 10 twoich sekund. Najwidoczniej były one tak cenne, że ciężko było je jej ofiarować.
Czy wiesz, że wybrałeś najgorszą z możliwych opcji? Że byłoby jej łatwiej, gdybyś zadzwonił? Albo chociaż napisał. Albo zostawił krótką wiadomość, że "tak po prostu wyszło".
I ona zrozumiałaby, że skoro wyszło... To ma prawo czuć się smutno. I ma prawo mieć gorszy dzień. I ma prawo nie być miła. I zamykać się w łazience, by ciągle pudrować nos. I ma prawo do tego wszystkiego, bo wyszło. I już nie wróci.
Wtedy na dworcu miała wrażenie, że ją zrozumiałeś. Przez krótką chwilę, zobaczyła, że na tym dworcu może zatrzymać się pociąg. Przez krótką chwilę zapomniała o smutku. Miała "tą minę i spojrzenie". Sam mówiłeś, że to widziałeś. Ale wydawało wam się. Wydawało wam się, że można te światy połączyć. Że te odległości, to tylko nic nie znaczące punkty na mapie.