... a jednak wierzę, że da radę im pomóc... nic na siłę, tylko rozmowa... powolne to i czasochłonne... lecz może choć jednemu?... inaczej nie warto by było czynić dobro... inaczej trzeba by było ich skazać, z góry, na zagładę...
Nie są tego świadomi. Chcą jak najlepiej, ale wychodzi, jak wychodzi. Ale takim ludziom i tak się nie da przemówić do rozumu, bo uważają, że robią dobrze. Ale czasami jest to po prostu "odruchowe", zbyt silny instynkt macierzyński bądź ojcowski. Z tym i tak się nie wygra...
... ja to rozumiem, a przynajmniej się staram zrozumieć takich ludzi... zastanawiam się tylko czy zdają sobie sprawę, że w ten sposób ( nieraz bezwiednie lecz zawsze ) krzywdzą swych partnerów, bliskich którzy ( nieraz ) nie mieli i nie mają nic wspólnego z tamtym piekłem... to często też krzywda dla samych dzieci i ich przyszłych partnerów i rodzin... miałem kolegę w liceum... kiedyś bardzo chciał iść ze mną na zabawę harcerską i spóźnił się ponad 2 godziny... powód? mamy [...]