... przyrównałbym to do drzewa, olchy osiki, lub innego giętkiego i sprężystego... czasami trzeba się nagiąć, jak drzewo pod huraganem, nie ma innego wyjścia... i to naturalne jest w życiu... lecz gdy wiatr i burza mija, to drzewo wraca do swojej pierwotnej pozycji... i tutaj "pies pogrzebany", bo niektórzy by chcieli na stałe drzewo odginać... sznurkami wiązać w jakiejś stałej i nienaturalnej pozycji... czasami i przycinać jak liguster, czy coś innego...
Niezmiennie się zmieniamy, mamy inny nastrój, innego rozmówcę, jesteśmy zdrowi, wyspani, lub nie, coś nas zaciekawi, znudzi... inaczej reagujemy, jako dzieci, inaczej za lat kilka... a jednak mamy jakieś cechy charakterystyczne, które w nas tkwią i dają o sobie znać w różnych sytuacjach. Czy to "niezmienne" jest tylko prawdziwe? A może prawdziwe jest także to zmienne, które też daje obraz naszej całości? A może wszystko płynie i nie ma na świecie stałości? Zmieniają się nawet nasze najbardziej zatwardziałe cechy, czasem na lepsze, czasami tuż przed śmiercią... Ciekawa myśl Olu, mam nadzieję, że Cię nie zanudziłem. :) Dobranoc.
Z prawdą jest jak z fotografią. Można uchwycić jedną chwilę, z danego konta w ściśle określonym kadrze. Po tej chwili już nie będzie tego samego, będą różnice. W przeciągu całego życia chyba nie wiele rzeczy w człowieku jest niezmiennych. A już na pewno nie są to rzeczy dostrzegalne na jeden rzut oka albo w krótkim okresie czasu.
Powiedziałbym, że zmiany są konieczne. Na pewnych płaszczyznach owszem. Gdybyśmy od dziecka chcieli pozostać nie zmienni, nie umielibyśmy mówić. Myśl raczej nie dotyczy się cech fizycznych, czy umysłowych, bo na tym polu zawsze jest zmiana. Ludzie się zmieniają, nieraz całkowicie. Uczą jak wyprać z uczuć, lub udawać ich odczuwanie na siłę, i co gorsza. Twierdzą kłamiąc sobie w oczy, że to jest naturalne... można do pewnych rzeczy przywyknąć, pewne zignorować na poczet wyższych priorytetów, ale to nie zmiana, to potrzeba [...]