Menu
Gildia Pióra na Patronite
PanPromyk

PanPromyk

Rozmowa z samym sobą.

To był ciepły, przepełniony zapachem wiosny dzień. Postanowił, że wybierze się na przejażdżkę rowerem po okolicy, przejechał kilka kilometrów, docierając do miejsca w którym zazwyczaj się zatrzymywał. Odpoczął trochę pogrążając się w głębokiej zadumie. Długo wpatrywał się, bez wyrazu twarzy w znikające za linią drzew słońce, wspominał uśmiechając się co jakiś czas mimo woli.

- Pamiętam, że wówczas w moich oczach nie było krzty złości, jeno potworne, wręcz nieludzkie rozczarowanie, bo kolejny raz zaufałem niewłaściwej osobie. Tym samym granica mojej naiwności znikła gdzieś daleko za horyzontem, wytyczając nowe szlaki ludzkiej głupoty, które tylko czekają na mnie. Pamiętam również to, z jak wielkim trudem powstrzymywałem ironiczny śmiech, który od początku "rozmowy" nasilał się, czekając na kulminacyjny finał. Finał tej bajki był taki, że oddałem Jej jedną z moich łez, pamiętam jej smak, to była gorzka łza. Zabawnie musiało to wyglądać. I niech się cieszy, że trafiła na tak wielkiego durnia, bo każdy inny wyjaśnił by całą tą sytuację kilkoma słowami, co prawda niecenzuralne... Ale jak inaczej opisać i podsumować Jej zachowanie? Miałem kilka słów, które aż prosiły się o wyjście na wolność. Jednak po co? Nic by to nie zmieniło. Nawet sobie nie wyobraża, jak wiele odwagi kosztowało mnie to wszystko. Każde słowo, gest, choć przecież słowa to jedynie wiatr. Te słowa były wyjątkowe, były tak bardzo moje. To niebywałe jak wiele murów po drodze zburzyłem, żeby jej dać to czego chciała. Chciałem Jej to wszystko ofiarować, byłem gotów oddać jeszcze więcej, gdyby tylko chciała, no cóż. Fajnie było, nie żałuje niczego. Pozwoliła mi spojrzeć na kilka spraw z zupełnie innej perspektywy, dała trochę ciepła, którego nie otrzymałem od nikogo, w końcu pokazała, że jednak potrafię i mogę już po niespełna czterech latach, choć pozornie zacząć żyć. To dziwne ale gdyby tylko dała mi na to szanse, myślę że byłbym w stanie... - Urwał nagle jak gdyby brutalnie wytrącony z pięknego snu, zbyt pięknego aby był prawdziwy.
- Wiem, że przecież sam w to nie wierzysz.
- Może masz racje. Odzyskałem serce, mam je przy sobie. Jednak jakie to ma znaczenie, kiedy serce moje pełne jest blizn? Popękane, ale jednak biło i nadal chce bić. Tylko dlaczego wciąż jest Nią przepełnione?
- Powinieneś się cieszyć, że skończyło się tak, a nie inaczej. Dobrze, że w taki właśnie sposób postąpiła z tym wszystkim co Jej dałeś.
- Masz rację, skrzywdziłbym ją, a tego bym sobie nie darował. Nie byłbym w stanie dać jej tego, czego chciała. Nie zdołał bym jej pokochać.
- Cierpiałbyś będąc przy niej.
- Wychodzi więc na to, że wracamy do punktu wyjścia?
Nastała cisza, nieistniejące słowa zastąpiła pieśń ptaków. Słodka, spokojna symfonia...
- Na to wygląda- Odpowiedział ironicznym, przepełnionym zrezygnowanie głosem. Uzbroił się w coś, co zapewne miało wyglądać jak uśmiech. Odjechał.

6350 wyświetleń
102 teksty
3 obserwujących
Nikt jeszcze nie skomentował tego tekstu. Bądź pierwszy!