Przemknęła żyletką po bladym nadgarstku. Poczuła błogie mrowienie. Kap,kap... Krople krwi zaczęły powolnie spływać wzdłuż jej dłoni. Poczuła ulgę. Każda kropla krwisto-bordowego płynu zbliżała do stanu błogiego ukojenia,upragnionej lekkości. Nie liczyło się nic poza tą chwilą..
*Nie popieram tzw. "cięcia się"! Powyższa myśl ma jedynie oddawać pewien określony nastrój-melancholii,smutku,autorefleksji, ma skłaniać do pochylenia się nad drugim człowiekiem,poświęcenia mu chwili uwagi i współczucia. Może w codziennej bieganinie nie zauważasz kogoś,kto cierpi i czeka na Twą pomoc?
Zdziwiłbyś się,jak wiele-jak to sam nazwałeś-amatorów,nas otacza. Ostatnio znajoma zrobiła na mnie wielkie oczy,gdy próbowałam ją 'uświadomić'. Nie uwierzyła ;)) Naiwność ludzka mnie przeraża.^^
Poprawiłam. Mery,pomyślę o tym,choć na razie cierpię na brak czasu. W każdym razie-dzięki za radę. Kamilu,skąd u Ciebie taki sarkastyczny ton? Nie wnikam. Choć zauważyłam,że u mężczyzn to zjawisko dosyć nagminne. Rozwinęłabym tę myśl,ale nie chciałabym siać tu żadnej pseudo-feministycznej propagandy. Ah i do Twojej wiadomości-nie,nie cięła wzdłuż. Nie uśmiercam tak szybko swoich wyimaginowanych postaci. Ale słuszna uwaga. Denerwuje mnie,gdy np.na filmach tną w poprzek. Diabeł tkwi w szczegółach.